Dawny współpracownik gestapo,  w nowej rzeczywistości urządził się całkiem nieźle.
Dosłużył się stopnia oficerskiego w warszawskim Urzędzie Bezpieczeństwa. Ma też żonę, Emilię, niedługo zostanie ojcem. Jego spokój burzy spotkanie Heleny – kobieta zna jego okupacyjną przeszłość. Woźniak za cenę milczenia decyduje się pomóc Helenie i Wandzie. To jednak nie koniec jego kłopotów – w Warszawie pojawia się jeszcze jeden świadek jego wojennych dokonań
źródło: czashonoru.tvp.pl
Wywiad wideo: Relacja z planu „Czasu honoru”
W Woźniaku jest silny instynkt przetrwania. To człowiek,  który w każdych czasach chce przeżyć - mówi Mariusz Kiljan grający w  „Czasie honoru” postać  Woźniaka.
Proszę opowiedzieć coś o swojej postaci…
Historia Woźniaka, to dla mnie, przez swój los, nie była czymś  wyjątkowym. Za okupacji należy do Armii Krajowej, potem, początkowo nie  całkiem świadomie, zostaje agentem gestapo. Po wojnie spotyka Karola  Ryszkowskiego, razem byli szpiclami Rainera. Teraz Karol pomoże  Woźniakowi w karierze w Urzędzie Bezpieczeństwa,  Woźniak awansuje do  stopnia porucznika. 
Jaki jest to człowiek od strony psychologicznej?
Powikłany wewnętrznie. Nie jest jednowymiarowy ani pozbawiony uczuć. Ma  mnóstwo lęków i rozterek. W czasie okupacji staje np. przed wyborem,  czy odmówić współpracy z gestapo i zginąć, czy zostać szpiclem i wtedy  wydawać ludzi na śmierć. Po wojnie chce naprawiać Polskę, zostaje  ubekiem i prześladuje akowców. Jest w nim silny instynkt przetrwania za  wszelką cenę, tacy ludzie starają się niezależnie od okoliczności być na  powierzchni, ocalić swoją skórę. Trochę w tym przypomina Piszczyka z  „Zezowatego szczęścia” Andrzeja Munka, z tym, że tamten został pokazany  jako postać groteskowa w genialnej interpretacji Bogumiła Kobieli.  Woźniak to postać bardziej realistyczna. Jest zwykłym człowiekiem,   który w każdych czasach chce normalnie żyć, chce przeżyć. A w tak  dramatycznych czasach  często muszą wybierać, z kim jestem, przeciwko  komu… 
To jest  Pana zdaniem postać jednoznacznie negatywna? 
Myślę, że nie. On ma  naprawdę szczerą wolę uczestnictwa w odbudowie  kraju z wojennych zniszczeń. Wojnę chce zostawić poza sobą, ale jej  widma do niego wracają. Kiedy do niego, jako funkcjonariusza UB,  trafiają aresztowani akowcy, Woźniak staje przed dylematem, którym z  nich pomóc, których  ratować, a których jeszcze bardziej pogrążyć. Wie,  że nie może pomóc wszystkim, bo sam się narazi na niebezpieczeństwo.  
Taka postać to na pewno ciekawe zadanie aktorskie… 
My aktorzy mówimy na ogół, że granie „złego” jest zazwyczaj ciekawsze  niż granie „dobrego”, ponieważ pozwala na użycie bogatszych i bardziej  sugestywnych środków aktorskich.  
Jaki będzie dalszy los Woźniaka? 
Nie chcę zdradzić szczegółów przed widzami. Myślę, że Woźniak jest  postacią tak wyrazistą, że mógłby powstać odrębny serial wyłącznie o  nim. 
Gdzie upatruje Pan upatruje przyczyn popularności „Czasu honoru”? 
Myślę, że czasy przełomowe są zawsze atrakcyjne. Atrakcyjne są też  zawsze seriale o wielkich problemach i dramatach oraz o odwiecznych  ludzkich namiętnościach.  
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał Krzysztof Lubczyński.
Zdjęcie z planu - instagram.com 






Brak komentarzy:
Prześlij komentarz